Zniknęłam.

Ale wracam niebawem. :)

Cukruszkowe słodkości

Candy dotarło już do Czekoczyny, a zatem mogę wstawić zdjęcia, aby co poniektórzy przestali mnie nękać, że leniwa jestem i nic nie robię...

Mam nadzieję, że Zwyciężczyni pija kawę/herbatę i je słodzi, ponieważ wysłałam jej słoiczek cukrowych serduszek - cukruszek. W kolorach, których po sobie bym się nigdy nie spodziewała, ale... mnie zauroczyły (to chyba macierzyństwo... :)).
Do tego postanowiłam poeksperymentować i machnąć magnesy. Wyszły koślawo, ale robiłam je pierwszy raz w życiu, więc mam nadzieję, że Czekoczyna mi wybaczy.
Do posłuchania była też płyta z moją tegoroczną walentynkową piosenką- piosenką Hanny Ordonówny w wykonaniu Gaby Kulki, której można posłuchać tutaj.



Na blogu Czekoczyny tysiąc razy lepsze zdjęcia niż moje, zatem za jej zgodą - zamieszczam. :)
Zapraszam, odwiedźcie jej bloga, jest po prostu cudowny!

Ko ko ko, czyli jak uszyć sobie kurę.

Ten weekend mogę uznać za udany pod względem robótkowo-szyciowym, bo uwinęłam się z kilkoma zaległościami wyzwaniowymi, spakowałam cukierasy dla Dziewczyn i wypchnęłam trochę zamówień.
Zatem dumna z siebie "jak nie wiem co" z rozpędu zainaugurowałam sezon na ptactwo świąteczne i machnęłam Córce mej KURKĘ. Takich KUREK w życiu naszyłam całe mnóstwo i mogłabym je nawet z zamkniętymi oczami, ale dla tych, co to KUR jeszcze sobie nie szyli, proponuję mały foto-KURsik. Zrobiony jakiś czas temu na zamówienie Pani T., leży i się KURzy. Niech się zatem odKURzy - przecież każdemu przyda się własna KURA na wiosnę...! :)

Przygotowujemy potrzebne składniki - 3 takiej samej wielkości kwadraty dowolnego materiału, zawadiacki czub, odpowiedni dziób oraz oczęta - te mogą być z koralików, guzików, cekinków, perełek, kawałków materiału, filcu, mogę być maźnięte farbką albo mazakiem, mogą być wreszcie wyszyte, co kto woli i kto na co ma akuratnie ochotę.


Kwadrat, który ma być odwłokiem kurzym składamy na pół i tę połowę męczymy tak, aby stworzyć z niej trójkąt. Cała procedura jest bardzo podobna jak przy produkcji wysokospecjalistycznej czapki malarskiej z gazet codziennych.




Na kwadracie, który ma stanowić korpus kurzy, układamy dzióbek i czubek, jak namalowano na fotografii:


Nakrywamy całość drugim boczkiem kurzym i zaszywamy z trzech stron - ściankę z czubkiem, ściankę z dzióbkiem i nie całą (chodzi o pozostawienie otworu do wywinięcia kurki oraz jej wypchanie) ściankę łączącą się ze ścianką z dzióbkiem, lub jak kto woli naprzeciwległą do ścianki z czubkiem. Jest to proste, tak proste, że aż tłumaczenie robi się skomplikowane. Trzymając szmatki w rękach nie będziesz mieć cienia wątpliwości - wierz mi.


W otwór większy (mniejszy zostawiamy chwilowo w świętym spokoju) wsuwamy ogon kurzęcia, układamy całości tak, aby szew, w który wszyty jest czub znalazł się u góry razem ze środkiem górnej części odwłoku i zaszywamy po całości.




Wypychamy czymkolwiek przez otwór mniejszy, zaszywamy go, doszywamy oczy i voila, Pan Kurek/Pani Kwoka/Kurczę pieczone gotowe.


Nie jestem mistrzynią tłumaczeń, nawet podpartych dokumentacją zdjęciową i pewnie pokomplikowałam, co nieskomplikowane. Ale wierzcie mi - kura jest PRZEPROSTA. I bardzo "miła" w szyciu. Polecam wszystkim, nawet tym, którzy jeszcze igły w ręku nie trzymali. Dacie radę. W razie jakichkolwiek pytań i wątpliwości - służę pomocą.

Losowanie serdeczności

Miejsce losowania: przewijak Młodej
Komisja wyborcza: trzy absolutnie niezależne, obślinione jak... jak nie wiem co, pluchate, parchate i sympatyczne Myszencje. Przewodnicząca Komisji udała się na drzemkę popołudniową.

Przygotowania maszyny losującej:


Myszy zaufania sprawdzają bęben losujący:


Pierwsza zwyciężczyni, Lady Czekoczyna:


Druga nagroda trafi do Madame Mrude:



Jako, że obiecałam również drobiazg dla obserwatorów bloga, należało wymienić pulę losów oraz powtórzyć losowanie, również przy udziale niezależnej komisji:


Prezencik za podglądactwo zgarnia Karolina Tyrytko:



Gratuluję serrrdecznie i poproszę Dziewczyny o kontakt na maila: papierniczek@op.pl.

I zamykamy!

Od tej chwili lista chętnych na słodycze jest zamknięta.
Losowanie niebawem, jak tylko ogarnę się z rzeczywistością mojej Pociechy. :)

Buźki!

Candy nasercowe

Witajcie!
Jako, że szaleństwo kardiologiczne ogarnęło wszystkich wokół, zwariować daję się i ja. Niniejszym ogłaszam CANDY NASERCOWE, którego rozstrzygnięcie nastąpi 14 lutego, ku czci świętego od serc porywów.

Aby wziąć udział w candy należy do 14 lutego do godziny 14:14:
- zostawić pod tym postem komentarz wyrażający chęć do zabawy,
- podlinkować bannerek na swoim blogu (dla osób, które takowy posiadają),
- osoby, które nie mają bloga, proszone są o pozostawienie wraz z komentarzem swojego adresu e-mail.



Słodkości pozostaną owiane tajemnicą, przewiduję jednakże wylosować dwóch zwycięzców (nieśmiało myślę nawet o trzech, jeśli zainteresowanie candy okaże się być memu sercu miłym zaskoczeniem).
A ponadto - spośród wszystkich, którzy już podglądają papierniczka lub zaczną go obserwować zostanie rozlosowana słodkość dodatkowa, a co mi tam - jak szaleć to szaleć!

Zapraszam serrrdecznie na serrrcowe słodkości!!! :)

Kartka na 18-stkę

Biegając dzisiaj przy porannej kawie po zaprzyjaźnionych blogach, trafiłam na śliczną osiemnastkową karteczkę u Kasiuli. I przypomniało mi się, że kiedyś (3 lata temu?) machnęłam taką jedną, której jeszcze nie pokazywałam. A że postanowiłam sobie pojawiać się na blogu w miarę regularnie, to będę też czasem odkurzać starocie, bo z produkcją nowości przy Królewnie Jagience to ja po prostu nie nadążę... :)






A skoro zrobiło się tak turkusowo, to natchniona zapisałam się na piękne piękne piękne sutaszowe candy u Leny, które można obejrzeć, klikając zdjęcie w pasku.
No i jeszcze te cudowności na innych blogach (Wycinanka - achhh!), choć i tak pewnie nic nie wygram, to próbować będę, a co!

Porządek musi być.

Udało mi się dzisiaj troszeczkę "pomajsterkować", więc po głowie tuła się pomysł na nieśmiałe candy walentynkowe. Ale żeby zacząć nowe, trzeba definitywnie zamknąć stare tematy, a zatem podsumowanie. W ostatnim candy, o którym było tutaj, słodkości wygrały 2 persony.

Pierwszą z nich była ona_i_ja

W zestawie dla Agnieszki znajdowały się:
kolczyki ptaszorki


broszkochustecznik
(3 w jednym - może on być zwykłym, skromnym chustecznikiem, może też być ozdobnym chustecznikiem z kwiatuchem, może służyć jako broszka)




oraz słodycze dla podniebienia.

Kolejną zwyciężczynią była selennea.

Do niej pofrunęły:
filcowy breloczek

chustecznik

oraz słodkości do kawy.



Strasznie fajnie jest przygotowywać takie maleństwa. Może więc niedługo powalczycie o cukierasy nasercowe?

Diamentowe Gody

Uporałam się z taaaką stertą zaproszeń. W końcu. Traktuję to jako swój osobisty sukces, bo poszło nawet sprawnie, mimo Jaguarka na ramieniu.
Oczywista nie "obejszło" się bez wpadki, bo jakże by inaczej. Nakupiłam bordowych papierowych różyczek, ślicznych ćwieków - diamencików, a potem uświadomiłam sobie, że ja muszę to wszystko w zwykłe koperty poupychać... Zatem, zamiast mieć ładne zaproszenia, to mam różyczki i ćwieki w hurtowych ilościach na inną okazję.



Całe przedsięwzięcie nie miało by raison d'être bez Kasiuli, która, ratując mi pupę, użyczyła swojego dziurkacza. Merci, Madame!

Album na płyty...

...ze zdjęciami Jaguara był świątecznym prezentem dla Babci. Żeby wszystkie zdjęcia wnuczki były zawsze pod ręką i w jednym miejscu.





Pozdrawiam ciepło!

Zatrzymać świąteczny czas...

...czas było zacząć. Posiadanie dziecka zobowiązuje. I choć te święta mogłabym nazwać, hmmm... chaotycznymi, to jednak i tak udało się nam, osobom dotychczas nieprzywiązującym nadmiernej uwagi do tej całej świątecznej otoczki, zaskakująco (jak na nas oczywiście) dużo.




Udało nam się to, a nawet więcej!
Na przykład filcowe opakowanka na biżuteryjne drobiażdżki dla Pań zasiadających do Wigilii:



A także ceramiczne zawieszki do prezentów dla wszystkich (potem wylądowały na choince, pełniąc doskonale funkcję bombek):




Z rozpędu powstało też kilka ręcznie uczynionych prezentowych drobiazgów, od albumu na płyty dla Babci Jaguara począwszy, na breloczkach, zakładkach do książek i brzozowych karmnikach skończywszy. Ale o nich innym razem...

Noworoczne serdeczności dla Was wszystkich!

Lepsze wrogiem!

Tak pięknie miało być. Post poświąteczno-noworoczny, pochwalenie się przepięknym candy, które dostałam, obietnice i postanowienia blogowe na 2011, a wszystko w nowej oprawie graficznej.
I co? I, za przeproszeniem, g...wno.
No przecież szlag może człowieka trafić, jak mu się wciska nowe, nie obok, ale W ZASTĘPSTWIE starego. Bo będzie lepiej, łatwiej, milej. Czy Projektant blogów, narzędzie diabelnie niedoskonałe, musi być ZAMIAST, a nie OPRÓCZ? (Niby jest, ale to nieprawda nieprawda nieprawda!)
Się człowiek gubi i wszystko mu się miesza (w html'u tyż) i zamiast zrobić szybki lifting bloga, chrzani wszystko i jak się wkurzy, to rzuci zamknie to cholerstwo i pójdzie sobie domem się zajmować, a nie blogi pisać. Grrr.