Ach!
Dadam! Zatem Persona, która złapie tysiączek, lub zbliży się do niego najbardziej otrzyma ode mnie prezenta. Będzie duży i wiosenny. I tajemniczy.
Zapraszam! :)
Dziki dziki Zachód.



Drobiazgi, drobiazgi są najistotniejsze!
W gruncie rzeczy urlop to rzecz ogromnie męcząca: co dzień trzeba szukać sposobu, jak zabić czas.*
Co robi Kobieta, która po 401 dniach pracy dostaje znienacka trzy dni urlopu?
Biegnie do kosmetyczki, umawia się z fryzjerem, urządza sobie domowe SPA, każe wszystkim spadać na szczaw, bo się jej odpoczynek należy?
Eee-e.
Z powodu nadmiaru wolnego czasu, pierwszego dnia urlopu, jedzie odebrać zamówioną dwa lata temu [sic!] umywalkę. Od przesympatycznych Zakręconych odbiera cudo, który wygląda tak o tak:**
U wyżej wspomnianych Zakręconych, natycha się okrutnie Kobieta atmosferą wiejsko-sielską. Czyli jej ulubioną.
Korzystając z faktu, że posiada jeszcze całe dwa dni wolnego (plus dwa weekendu) postanawia wespół zespół z Niemałżem zrobić remoncika. Takie niby tyci tyci. Że niby żadne nakłady finansowe, że niby tu farbką pacnie, tam bejcą przejedzie…
Wychodzi z tego wydana calusieńka wypłata, która zresztą jeszcze nie wpłynęła, paluchy upaćkane na kolor rustykalny dąb (wygląda na to, że się cholerstwa niczym nie da zmyć), wypierrrniczone wszystkie dotychczasowe szkaradności, wyprodukowane i od razu cudnie zestarzone (razem z palcami) meblowe niezbędniki, a reszta… reszta niech pozostanie milczeniem.
Ale mam bossską umywalkę, prawda? Ale sypialnię jeszcze fajniejszą... ;] W to drugie musicie uwierzyć na słowo.
I został mi jeszcze jeden dzień urlopu…
*Simone de Beauvoir
**Bakteria tymczasowa
