Ach!

Aaaaa, zajrzałam jeszcze wczoraj do urokliwej leśniczówki shiraji i tak "mnię wzięło i natkło", że może z okazji zbliżającego się powoli powolutku 1000 na liczniku i ja dla Czytaczek (w większości lubuskich - dziękuję Dziewczyny, że zaglądacie do mnie czasem, i dzięki Wam mam wrażenie, że nie zawsze piszę w kosmos) przygotuję prezencika? Ciekawe, czy znajdą się chętne...

Dadam! Zatem Persona, która złapie tysiączek, lub zbliży się do niego najbardziej otrzyma ode mnie prezenta. Będzie duży i wiosenny. I tajemniczy.

Zapraszam! :)

Dziki dziki Zachód.

Znalazłam, odnalazłam niespodziewanie zdjęcia z sesji westernowej. To była ciężka, ciężka noc, ale jak miła… Powstał wtedy album, szalone kowbojskie menu oraz opakowania prezentowe.






Drobiazgi, drobiazgi są najistotniejsze!

Malutki, acz nieziemsko pikantny chutney cebulowo-paprykowy, jako szybciutki prezencik ucieszył moje łapki pośpiesznie go majstrujące, oraz podniebienie obdarowanego. Lubię takie poranki… :)


W gruncie rzeczy urlop to rzecz ogromnie męcząca: co dzień trzeba szukać sposobu, jak zabić czas.*

Co robi Kobieta, która po 401 dniach pracy dostaje znienacka trzy dni urlopu?
Biegnie do kosmetyczki, umawia się z fryzjerem, urządza sobie domowe SPA, każe wszystkim spadać na szczaw, bo się jej odpoczynek należy?

Eee-e.

Z powodu nadmiaru wolnego czasu, pierwszego dnia urlopu, jedzie odebrać zamówioną dwa lata temu [sic!] umywalkę. Od przesympatycznych Zakręconych odbiera cudo, który wygląda tak o tak:**


 

U wyżej wspomnianych Zakręconych, natycha się okrutnie Kobieta atmosferą wiejsko-sielską. Czyli jej ulubioną.
Korzystając z faktu, że posiada jeszcze całe dwa dni wolnego (plus dwa weekendu) postanawia wespół zespół z Niemałżem zrobić remoncika. Takie niby tyci tyci. Że niby żadne nakłady finansowe, że niby tu farbką pacnie, tam bejcą przejedzie…
Wychodzi z tego wydana calusieńka wypłata, która zresztą jeszcze nie wpłynęła, paluchy upaćkane na kolor rustykalny dąb (wygląda na to, że się cholerstwa niczym nie da zmyć), wypierrrniczone wszystkie dotychczasowe szkaradności, wyprodukowane i od razu cudnie zestarzone (razem z palcami) meblowe niezbędniki, a reszta… reszta niech pozostanie milczeniem.

Ale mam bossską umywalkę, prawda? Ale sypialnię jeszcze fajniejszą... ;] W to drugie musicie uwierzyć na słowo.

I został mi jeszcze jeden dzień urlopu…

*Simone de Beauvoir
**Bakteria tymczasowa

Posted by Picasa