Plany, plany...

Tyle ich było na ten weekend...
S. wyjechał, więc miałam sprzątać jak szalona, sadzić, siać, przesadzać jak szalona i co najważniejsze i najbardziej wyczekiwane - szyć jak szalona.

A od dwóch dni leżę, kicham i prycham, głowa mi już z dziesięć razy odpadła i potoczyła się po podłodze. Generalnie nie mam siły nawet wstać, opatulić się w koce i siedząc na tarasie lampić się w niebo. Komputer włączyłam na chwilę z przymusu zawodowego, i tak sobie przyszłam tu pomarudzić. Bo to wszystko strasznie niesprawiedliwe jest. Buuu.

1 komentarz:

  1. ściskam cieplutko i szybkiego powrotu do zdrowia życzę. Jedyne pocieszenie, że za kilka dni choróbsko sobie pójdzie ..... :)

    OdpowiedzUsuń