Ko ko ko, czyli jak uszyć sobie kurę.

Ten weekend mogę uznać za udany pod względem robótkowo-szyciowym, bo uwinęłam się z kilkoma zaległościami wyzwaniowymi, spakowałam cukierasy dla Dziewczyn i wypchnęłam trochę zamówień.
Zatem dumna z siebie "jak nie wiem co" z rozpędu zainaugurowałam sezon na ptactwo świąteczne i machnęłam Córce mej KURKĘ. Takich KUREK w życiu naszyłam całe mnóstwo i mogłabym je nawet z zamkniętymi oczami, ale dla tych, co to KUR jeszcze sobie nie szyli, proponuję mały foto-KURsik. Zrobiony jakiś czas temu na zamówienie Pani T., leży i się KURzy. Niech się zatem odKURzy - przecież każdemu przyda się własna KURA na wiosnę...! :)

Przygotowujemy potrzebne składniki - 3 takiej samej wielkości kwadraty dowolnego materiału, zawadiacki czub, odpowiedni dziób oraz oczęta - te mogą być z koralików, guzików, cekinków, perełek, kawałków materiału, filcu, mogę być maźnięte farbką albo mazakiem, mogą być wreszcie wyszyte, co kto woli i kto na co ma akuratnie ochotę.


Kwadrat, który ma być odwłokiem kurzym składamy na pół i tę połowę męczymy tak, aby stworzyć z niej trójkąt. Cała procedura jest bardzo podobna jak przy produkcji wysokospecjalistycznej czapki malarskiej z gazet codziennych.




Na kwadracie, który ma stanowić korpus kurzy, układamy dzióbek i czubek, jak namalowano na fotografii:


Nakrywamy całość drugim boczkiem kurzym i zaszywamy z trzech stron - ściankę z czubkiem, ściankę z dzióbkiem i nie całą (chodzi o pozostawienie otworu do wywinięcia kurki oraz jej wypchanie) ściankę łączącą się ze ścianką z dzióbkiem, lub jak kto woli naprzeciwległą do ścianki z czubkiem. Jest to proste, tak proste, że aż tłumaczenie robi się skomplikowane. Trzymając szmatki w rękach nie będziesz mieć cienia wątpliwości - wierz mi.


W otwór większy (mniejszy zostawiamy chwilowo w świętym spokoju) wsuwamy ogon kurzęcia, układamy całości tak, aby szew, w który wszyty jest czub znalazł się u góry razem ze środkiem górnej części odwłoku i zaszywamy po całości.




Wypychamy czymkolwiek przez otwór mniejszy, zaszywamy go, doszywamy oczy i voila, Pan Kurek/Pani Kwoka/Kurczę pieczone gotowe.


Nie jestem mistrzynią tłumaczeń, nawet podpartych dokumentacją zdjęciową i pewnie pokomplikowałam, co nieskomplikowane. Ale wierzcie mi - kura jest PRZEPROSTA. I bardzo "miła" w szyciu. Polecam wszystkim, nawet tym, którzy jeszcze igły w ręku nie trzymali. Dacie radę. W razie jakichkolwiek pytań i wątpliwości - służę pomocą.

7 komentarzy:

  1. fantastyczny kurs :)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog! Cieszę się, że tu trafiłam :)
    Mimo tego, że mam lewe ręce do szycia, muszę przyznać, że kursik bardzo czytelny i wszystko wydaje się takie proste ;)
    Kurka rewelacyjna! Pozytywnie zakręcona ;) Już nie mogę się doczekać kolejnych wyrobów!
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda, kurs jest bardzo czytelny. Na pewno spróbuję swoich sił. Obawiam się tylko, że z moimi zdolnościami krawieckimi, to co wykonam nie będzie się nadawało do ujawnienia przed publicznośćią :D
    ps. musiałam się pochwalić u siebie tym co dostałam od Ciebie. zobacz jak się w nich zakochałam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. rewelacyjne kokoszki :) dziś biore sie do pracy :D

    OdpowiedzUsuń