Na wczorajszym, moim pierwszym, lubuskim spotkaniu scrapkowym, oprócz tego, że poznałam Przesympatyczne, Utalentowane i do tego jeszcze Świetnie-Zaopatrzone, to jeszcze pozbyłam się zaległości, która już mnie strasznie męczyła i o niemałego moralniaka przyprawiała. Rozliczyłam się w końcu z tysiączka, o którym było kilka słów tutaj.
Kasiula, której się prezencik należał, weszła w posiadanie poduchy-serduchy, smarkatnika wiosennego oraz kolczyków (które nawet jeśli nie będą jej pasować, po rozebraniu na części pierwsze przydadzą się do innych robótek), oraz koronki i wstążki, którymi wszystko było opasane, i które, jak sądzę - mają największą wartość dla prawdziwej scraperki... :)
Zdjęcie fatalne, niestety innego nie posiadam. Chustecznik oraz kolczyki postanowiły się zamaskować, koronka zresztą też się zawstydziła...
Ale skoro ten, przemiły zresztą, obowiązek, został w końcu skreślony z listy rzeczy do zrobienia, mogę zacząć powoli myśleć o znalezieniu dowolnej okazji i nowym drobiażdżku do wygrania.
Zielono mi.
Etykiety:
chusteczkownik,
prezenty
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Taaaak! Podusia jest prześliczna, smarkatnik służy jako etui na komórkę, a do kolczyków już znalazłam odpowiedni ubiór na jutro i w nich wyruszam na niemiłą przejażdżkę po urzędach :( A koronka czeka już w pudle z tasiemkami na użycie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję jeszcze raz za prezent! Wszystko jest przecudowne!
Buziaki!