Kartka na 18-stkę

Biegając dzisiaj przy porannej kawie po zaprzyjaźnionych blogach, trafiłam na śliczną osiemnastkową karteczkę u Kasiuli. I przypomniało mi się, że kiedyś (3 lata temu?) machnęłam taką jedną, której jeszcze nie pokazywałam. A że postanowiłam sobie pojawiać się na blogu w miarę regularnie, to będę też czasem odkurzać starocie, bo z produkcją nowości przy Królewnie Jagience to ja po prostu nie nadążę... :)






A skoro zrobiło się tak turkusowo, to natchniona zapisałam się na piękne piękne piękne sutaszowe candy u Leny, które można obejrzeć, klikając zdjęcie w pasku.
No i jeszcze te cudowności na innych blogach (Wycinanka - achhh!), choć i tak pewnie nic nie wygram, to próbować będę, a co!

Porządek musi być.

Udało mi się dzisiaj troszeczkę "pomajsterkować", więc po głowie tuła się pomysł na nieśmiałe candy walentynkowe. Ale żeby zacząć nowe, trzeba definitywnie zamknąć stare tematy, a zatem podsumowanie. W ostatnim candy, o którym było tutaj, słodkości wygrały 2 persony.

Pierwszą z nich była ona_i_ja

W zestawie dla Agnieszki znajdowały się:
kolczyki ptaszorki


broszkochustecznik
(3 w jednym - może on być zwykłym, skromnym chustecznikiem, może też być ozdobnym chustecznikiem z kwiatuchem, może służyć jako broszka)




oraz słodycze dla podniebienia.

Kolejną zwyciężczynią była selennea.

Do niej pofrunęły:
filcowy breloczek

chustecznik

oraz słodkości do kawy.



Strasznie fajnie jest przygotowywać takie maleństwa. Może więc niedługo powalczycie o cukierasy nasercowe?

Diamentowe Gody

Uporałam się z taaaką stertą zaproszeń. W końcu. Traktuję to jako swój osobisty sukces, bo poszło nawet sprawnie, mimo Jaguarka na ramieniu.
Oczywista nie "obejszło" się bez wpadki, bo jakże by inaczej. Nakupiłam bordowych papierowych różyczek, ślicznych ćwieków - diamencików, a potem uświadomiłam sobie, że ja muszę to wszystko w zwykłe koperty poupychać... Zatem, zamiast mieć ładne zaproszenia, to mam różyczki i ćwieki w hurtowych ilościach na inną okazję.



Całe przedsięwzięcie nie miało by raison d'être bez Kasiuli, która, ratując mi pupę, użyczyła swojego dziurkacza. Merci, Madame!

Album na płyty...

...ze zdjęciami Jaguara był świątecznym prezentem dla Babci. Żeby wszystkie zdjęcia wnuczki były zawsze pod ręką i w jednym miejscu.





Pozdrawiam ciepło!

Zatrzymać świąteczny czas...

...czas było zacząć. Posiadanie dziecka zobowiązuje. I choć te święta mogłabym nazwać, hmmm... chaotycznymi, to jednak i tak udało się nam, osobom dotychczas nieprzywiązującym nadmiernej uwagi do tej całej świątecznej otoczki, zaskakująco (jak na nas oczywiście) dużo.




Udało nam się to, a nawet więcej!
Na przykład filcowe opakowanka na biżuteryjne drobiażdżki dla Pań zasiadających do Wigilii:



A także ceramiczne zawieszki do prezentów dla wszystkich (potem wylądowały na choince, pełniąc doskonale funkcję bombek):




Z rozpędu powstało też kilka ręcznie uczynionych prezentowych drobiazgów, od albumu na płyty dla Babci Jaguara począwszy, na breloczkach, zakładkach do książek i brzozowych karmnikach skończywszy. Ale o nich innym razem...

Noworoczne serdeczności dla Was wszystkich!

Lepsze wrogiem!

Tak pięknie miało być. Post poświąteczno-noworoczny, pochwalenie się przepięknym candy, które dostałam, obietnice i postanowienia blogowe na 2011, a wszystko w nowej oprawie graficznej.
I co? I, za przeproszeniem, g...wno.
No przecież szlag może człowieka trafić, jak mu się wciska nowe, nie obok, ale W ZASTĘPSTWIE starego. Bo będzie lepiej, łatwiej, milej. Czy Projektant blogów, narzędzie diabelnie niedoskonałe, musi być ZAMIAST, a nie OPRÓCZ? (Niby jest, ale to nieprawda nieprawda nieprawda!)
Się człowiek gubi i wszystko mu się miesza (w html'u tyż) i zamiast zrobić szybki lifting bloga, chrzani wszystko i jak się wkurzy, to rzuci zamknie to cholerstwo i pójdzie sobie domem się zajmować, a nie blogi pisać. Grrr.